Artykuł

Hakerzy na wideo

Filmweb / autor : /
https://www.filmweb.pl/article/Hakerzy+na+wideo-71639
U ekranowych hakerów (zwłaszcza pochodzących z ery VHS) można zaobserwować niepokojącą tendencję: kierowani ciekawością i czystymi intencjami zaplątują się w nieciekawe i nieczyste sytuacje. 

Logo ITI Home Video znika z ekranu. Ciemność i migający, najczęściej seledynowy kursor. Niewidzialne ręce wpisują litera po literze imiona i nazwiska twórców. Przesuwające się przez ekran ciągi znaków deszyfrowane są w ciągi liter. Z offu słychać uderzenia w klawiaturę, czasem znajomą melodyjkę wygrywaną przed modem. Przez ekran szybują 8-bitowe rozpikselowane grafiki. Sporo wektorów, niewiele CGI. Obraz ulega dziwnym zaburzeniom, tak jakby kabel od wideo "nie łączył na stykach". Nie słychać żadnych smyczków, zaczyna jednak pobrzmiewać bitowa elektronika z lat 90., Orbital albo Leftfield. Technologia komputerowa anonsuje swoją obecność. Jest dobrze. A skoro są już komputery, za chwilę pojawią się hakerzy.


"TRON"

Haker, komputerowy geek, w czerstwym slangu lat 90. nazywany mózgowcem, jest dla Hollywood niezwykle wdzięcznym tematem. Od lat 80. po przełom wieków, kiedy niebezpieczeństwa tajemniczego Internetu były nieustannie na tapecie (niezapomniana Pluskwa Milenijna!) komputerowi spece często gościli na ekranach kin. U nas w owym czasie – głównie na kasetach wideo. Przybyli do nas dzięki klasykom z pierwszej połowy lat 80., "TRON-owi" i "Grom wojennym", późniejszym "Włamywaczom" czy "Hakerom" (1, 2 i 3), wreszcie – dzięki pomnikowemu "Matriksowi". Nagle w naszych domach pojawiła się globalna sieć informacyjna, łamanie haseł dostępu, wykradanie danych, wirusy niszczące  nietykalne dotąd amerykańskie instytucje i robaki wysysające pieniądze z kont. Wszystkiemu winni okazali się hakerzy. I pomyśleć, że tak niepozornie wyglądali.

Niepozorny jak haker

Matthew Broderick w "Grach wojennych" to nastolatek, który chciał tylko zmienić oceny z biologii. Po drodze niemal doprowadził do nuklearnej wojny z ZSRR. Chuderlawy Ryan Phillippe w "Komspiracja.com" (znanym także jako "Hakerzy 3") to skromny chłopak w okularach w rogowej oprawce. Chce spokojnie pracować dla dużej korporacji i wstukiwać swoją część kodu, który posłuży uruchomieniu globalnej sieci komunikacyjnej – Synapse (coś na kształt 3G). Nie jest mu to jednak pisane, a walka z demoniczną figurą Gatesowską szefującą firmie (Tim Robbins) przebiegać będzie jak najbardziej "w realu". Jonny Lee Miller (chyba najbardziej atrakcyjny w całej stawce) w "Hakerach" zmaga się z teen-angst i czuje miętę do Angeliny Jolie w wersji cyber-punk. Już w wieku 11 lat miał na koncie 1507 włamów w ciągu jednego dnia. Niechcący zadziera z wielką korporacją i policją, i gdyby nie to, że w jedności siła, a hakerzy wszystkich krajów chętnie łączą się, miałby nie lada problem z kontynuowaniem edukacji. Kevin Mitnick (postać autentyczna, w "Hakerach 2" gra go Skeet Ulrich) po prostu "chce wiedzieć". Mitnick to nie tylko wytrawny manipulator, który sprawnie wyłudza potrzebne mu informacje. To nie haker. To cracker.

 
"Gry wojenne"

Różnica to istotna i warta przywołania, gdyż rzadko akcentowana jest na ekranie. Hakerem jest ten, kto ma spore praktyczne umiejętności informatyczne i komputerowe, a kieruje się zasadą "po pierwsze - nie szkodzić" (w duchu Hacker Ethic Linusa Torvaldsa, twórcy Linuxa). Cracker to haker, który zaprzedał się ciemnej stronie mocy i swoje umiejętności wykorzystuje, by łamać kody zabezpieczające sieci i serwery, wykradać dane i popełniać wszelkie możliwe cyberprzestępstwa. Hugh Jackman w "Kodzie dostępu" już odsiedział za to swoje i teraz jak figura augustiańska trzyma się z dala od komputerów i marzy tylko o tym, by być blisko swojej córki. Jednak John Travolta w asyście eksplodującej seksapilem Halle Berry wodzi go na pokuszenie, mamiąc forsą i siedmioekranowym komputerem o mocy przeliczeniowej, która eks-crackerowi nawet się nie śniła. Robert Redford, weteran, który już w hipisowskim 1969 roku transferował rządowe pieniądze na konta organizacji ekologicznych, pracuje dla systemu. Razem ze swoją drużyną wkrada się (ang. sneak, stąd Sneakers, po polsku "Włamywacze") i wyszukuje w nim luki, tak, by crackerzy nie mogli ich wykorzystać. Przeszłość jednak go dogania – musi zawalczyć o swoją tożsamość i czystą kartotekę. U ekranowych hakerów można zatem zaobserwować niepokojącą tendencję: kierując się ciekawością i czystymi intencjami zaplątują się w nieciekawe i nieczyste sytuacje. W związku z tym nieraz muszą przestawić się z trybu cyfrowego na analogowy. Jak ujął to haker-antagonista Thomas Gabriel (Timothy Olyphant), który w "Szklanej pułapce 4" chwyta za broń: jeśli nie da się zrobić czegoś zdalnie – trzeba zrobić to ręcznie.

Prawda czasu, prawda ekranu

Nie każdy haker poza czasem spędzanym przy komputerze jest Flynnem Juniorem z "Trona: Dziedzictwa", który i skacze, i pływa i rzeźbę ma niczego sobie. Gry i zabawy, jakim haker na co dzień się oddaje, to nie spektakularne cyberigrzyska. "Dziedzictwo" to rok 2011, od pierwszego "TRON-a" minęło prawie 30 lat. Jako że prawda czasu wpływa na prawdę ekranu, kiedyś zajęcia hakerów ukazywane były na tymże ekranie w zupełnie inny sposób.


"Tron: Dziedzictwo"

Jak pokazać kolesia przy komputerze z prędkością światła wystukującego na klawiaturze kody dostępu czy algorytmy tak, by widz a) nadążał, b) nie ziewał, c) dostał wypieków na twarzy? Jak zaprezentować Sieć, po której surfuje haker (czasem dosłownie i z delfinami jak Johnny Mnemonic)? Jak pokazać proces uzyskiwania dostępu do pożądanego pliku? Można pokazać hakera, który pisząc program (tu: zjadającego pieniądze "robaka"), cieszy się, klaszcze, jednocześnie popija wino (moje pytanie brzmi: gdzie są cola i chipsy?) i wydaje z siebie niekontrolowane dźwięki jak Hugh Jackman w "Kodzie dostępu". Kto jednak film widział, ten wie, że to nienajlepsze wyjście.


"System"

Co pozostaje? Jeśli akcja ma toczyć się "w realu" – szybki montaż, wiele ekranów i informacja przemieszczająca się po kablach. Może jakaś inna, fantazyjna wizja Sieci? Na przykład architektura superkomputera Gibson z "Hakerów" (sic!) – wieże pływające w pikselowej zupie ("Hakerzy") albo cyber-Mordor w "TRON-ie". Na ekranie dobrze wygląda też rozmowa z inteligentnym komputerem, okraszona rozstrzygającą rozgrywką w kółko i krzyżyk ("Gry wojenne"). Można też zalać widza wykresami, raz po raz migać mu w oczy kolejnymi statystykami, a w przeciwujęciach pokazać skupioną i zatroskaną twarz Sandry Bullock ("System"). Wreszcie, można akcję zawiązać wokół nośnika, który ktoś od kogoś musi przejąć, bo inaczej źli obejmą kontrolę nad siecią/zatonie tankowiec/ktoś straci tożsamość na zawsze (odpowiednio "Włamywacze"/"Hakerzy"/"System"). W ostateczności pozostaje jeden pewny, zawsze niezawodny, a przy okazji spektakularny sposób. Należy zatrudnić Bruce’a Willisa, który na komputerach się wprawdzie nie zna, ale chętnie zaopiekuje się ciapowatym hakerem-astmatykiem (Justin Long) i skopie w międzyczasie parę tyłków na tle epickich wybuchów w kolejnej części "Szklanej pułapki".

Hardware, software, oldschool

Wiadomo już "kto" i wiadomo "co". Pozostaje skupić się na "jak", czyli na sprzęcie, bo to iście mcluhanowskie przedłużenie zmysłów hakera, a przy okazji perła wśród retro atrakcji. Niezwykle urocze są antyczne komputery zajmujące cały pokój albo i hangar, które migają diodami i szumią tak, że siedząc przed telewizorem (OK – z laptopem na kolanach), czujemy elektronowy wiatr we włosach. Albo komputery, które działają na kasety, tudzież są zrobione z drewna, w które wbudowany jest maleńki ekranik (tak zaczynali Jobs i Wozniak – "Piraci z Krzemowej Doliny"). Komputery, które się zacinają i trzeba w nie stuknąć, by na nowo podjęły przetwarzanie (pukanie w diodkę komputera obsługującego głowice nuklearne w "Grach wojennych" – bezcenne). Są też pierwsze laptopy, które do sieci da się podłączyć przez bankomat albo antenę na szczycie Empire State Building ("Hakerzy"). Są też zwyczajne szare pecety z dużym monitorem albo wieloekranowe systemy LCD. Twórcy są zawsze na bieżąco, jednak technologią rządzi prawo Moore’a (wersja 2.0) stanowiące, że moc obliczeniowa komputerów podwaja się co 24 miesiące. Nieubłagany skutek: nowiutki film wchodzi na ekrany i z punktu widzenia technologii jest już staruszkiem.

 
"Hakerzy"

A software? Okolice systemu DOS, NC, Windowsa 95-98… Po obejrzeniu "Włamywaczy" w pamięci pozostaje mafijna księgowość prowadzona w Excelu. Zawsze i wszędzie wielkimi literami wyświetla się żądanie loginu i hasła. By je złamać, nie wystarczy tylne wejście do systemu. Czasem trzeba zanurkować w stosy papierów w korporacyjnym śmietniku, pójść do biblioteki i przeczytać książkę ("Gry wojenne"), albo wykonać parę telefonów i kurtuazyjnych spotkań ("Hakerzy 2"). Można też zainstalować ukrytą kamerę i podglądać, co kto wypisuje na klawiaturze ("Hakerzy 3", "Włamywacze"). Czasem, by włamać się do systemu (tu: dysku danych zainstalowanego we własnym mózgu), trzeba jak Johnny Mnemonic o pomoc poprosić delfina.

Ten zły w "Hakerach", czyli Plaga (Fisher Stevens) tłumaczy Dade’owi (Lee Miller), kim są hakerzy: "Jesteśmy samurajami, kowbojami klawiatury. Pozostali nie mają pojęcia, co jest grane". Mnie to odpowiada. For real.

Kaja Klimek

***

Więcej tekstów publicystycznych znajdziecie w dziale Filmweb24 Magazyn, gdzie regularnie ukazują się eseje, felietony, recenzje, wywiady i relacje z festiwali filmowych.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones